środa, 29 maja 2013

Sowa

Hej, jak zapewne zauważyliście, usunęłam "Klątwa Lorda Voldemorta". Uznałam, że skoro te dwie historie są zupełnie inne, to trzeba stworzyć oddzielnego bloga. Jeszcze kwestia szablonu itp. Adres do nowego bloga : http://klatwalordavoldemorta.blogspot.com/.
P.S. Wiem, że długo już nie ma żadnego rozdziału, ale nie wyrabiam. Teraz jest ten okres, że uczniowie chodzą i poprawiają..w zasadzie to wszystko, więc niestety nie mam czasu. Na szczęście jest ten długi weekend, więc będę mogła też coś napisać :)
P.S.2 Całkiem sporo widzę odwiedzających, a nie ma komentarzy. Na prawdę napiszcie co myślicie, ja nie gryzę, więc bądźcie szczerzy. Komentarz dla mnie to motywacja, albo też rada na poprawę.

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 1

            Był słoneczny letni dzień.  Rodzina Weasley’ów  siedziała właśnie przy śniadaniu rozmawiając głośno. Cóż wojna się skończyła, edukację też skończyli, trzeba było omówić i zdecydować o planach na przyszłość.
- A ty Hermiono, co chcesz robić? – Zapytała pani Weasley.
- Chyba pojadę do Australii poszukać rodziców.
- Jak chcesz mogę z tobą pojechać, kochanie. – Odpowiedział Ron. Od kiedy spotykał się z szatynką, był nie do poznania. Rozpieszczał ją i był dla wszystkich niezwykle uprzejmy.
- Nie trzeba. Masz przecież rodzinę. Nie wiadomo ile czasu zajmie taka podróż. Po za tym musisz sobie znaleźć pracę i… - Dziewczyna urwała nagle widząc cztery nadlatujące sowy. Natychmiast zerwała się z miejsca i oderwała kopertę od nóżki ptaka.
 

 20 sierpnia 1998 roku

Szanowna panno Granger!

Mamy przyjemność powiadomienia panią, że rok szkolny zaczyna się 1 września. Ze względu na wiadome przyczyny , wszyscy uczniowie siódmej klasy wracają do szkoły powtórzyć rok. Oczywiście można odmówić dalszej edukacji. Na drugiej kartce są wypisane wszystkie przybory i podręczniki, które będą potrzebne. Informujemy również, że została pani prefekt naczelną rzazem z trójką uczniów innych domów. Gratulujemy i życzymy miłych wakacji.

Z poważaniem
Minerva McGonagall

 
- Wracamy do szkoły! – Ryknęli Harry i Hermiona do rudych domowników. Ginny aż skoczyła z uciechy, a Ron jęknął tylko, że to bez sensu.
- W takim razie jutro jedziemy na pokątną i zrobimy zakupy – krzyknęła Hermiona.

~*~*~*~*~*~*~

Następnego dnia Ginny, Ron, Harry i Hermiona z cichym trzaskiem wylądowali na pokątnej.
- Może się rozdzielmy? – Zaproponował Ron.
- Tak masz rację szybciej pójdzie – Przytaknęła Ginny – Ja pójdę po szatę, Hermiona po książki, a wy chłopcy po składniki do eliksirów.
         Hermiona weszła do Esów i Floresów. Jak zwykle był tu tłok. Dziewczyna z trudem przeciskała się do półek, by wziąć książki. Kiedy uznała, że ma wszystkie, prawie nic nie widziała zza wielkiego stosu, który trzymała. No to świetnie pomyślała i ruszyła na oślep przed siebie.  Nagle, gdy skręciła w prawo, mocno w kogoś uderzyła. Wszystkie książki posypały się na ziemię.
- Bardzo przepraszam, nic nie widziałam przez te książki – Zaczęła dziewczyna pośpiesznie zbierając porozrzucane tomy.
- Nic nie szkodzi – Odpowiedział mężczyzna. Hermiona momentalnie zbladła słysząc jego głos.
 
~*~*~*~*~*~*~
 
         Draco Malfoy i Blaise Zabini właśnie przechodzili przez sklep z szatami Madame Malkin, kiedy brunet nagle przystanął.
- No, no, no. Kogo ja tu widzę. Czyżby to była ruda wiewiórka? Chyba będę potrzebował nowej szaty – Draco teatralnie wywrócił oczami.
- Stary, czemu ty tak lubisz ją denerwować, co?
- Sam, nie wiem. Jest taka zabawna, kiedy się złości. Jej twarz wtedy idealnie pasuje do włosów – Nagle blondyn dostał olśnienia.
- Podoba ci się!
- Co!? O co ci chodzi!?
- Nie udawaj głupka, Diable. Widać to na pierwszy rzut oka.
- Tak? To dlaczego dopiero zauważyłeś to teraz?
- Aha! Czyli to prawda!
- Idź już do tej księgarni, co?
- A co, chcesz zostać z wiewiórką sam na sam?
- Jeszcze słowo, a zginiesz w piekle. Pamiętaj, że mam do niego spory dostęp.
- Dobra, już dobra.
         Blondyn właśnie wszedł do księgarni, kiedy mocna na kogoś wpadł. Już chciał na tą niezdarę nakrzyczeć, kiedy zobaczył, że to Granger.
- Bardzo przepraszam, nic nie widziałam przez te książki – Tłumaczyła się szatynka.
- Nic nie szkodzi – Odpowiedział jej, ale zanim zdążyła podnieść wzrok, zniknął za najbliższym regałem. Sam nie wiedział dlaczego to robi. Jakoś nie chciał jej jeszcze spotykać. Na pewno spytałaby czemu ją wtedy uratował. Szczerze mówiąc sam nie wiedział dlaczego to zrobił. Wiedział tylko, że już nie chce jej obrażać. Chciał zawiesić broń. Zwłaszcza po tym, jak wystąpiła w jego obronie w sądzie. Nie mógł się jednak zdobyć na odwagę. No bo co? Podejdzie o niej i powie: Hej Granger, sorry za te wszystkie lata cierpienia, wybaczysz mi? I co? Rzuci się na niego? No chyba, że ze złości. Z tymi nieprzyjemnymi myślami chłopak udał się do domu, całkowicie zapominając o przyjacielu.

 ~*~*~*~*~*~*~
 
- Cześć wiewiórko. Kopę lat. Miesiąc? Półtora miesiąca? Nie ważne. Stęskniłem się.
- Jeszcze ciebie tu brakowało.
- Powinnaś powiedzieć, że też się stęskniłaś, a nie…
- Ale ja się nie stęskniłam, a nie można przecież kłamać.
- Tak? To czemu teraz kłamiesz?
- Ja nie kłamię. Właściwie to po co tu przylazłeś?
- No nie wiem. Po co się chodzi do krawcowej?
- Ha, ha, ha. Strasznie śmieszne panie Zabini.
- No ja myślę. Ten kawał układałem aż dwie sekundy.
- Dzień dobry. W czym mogę służyć? – Zza kotary wyłoniła się madame Malkin.
- Chciałabym kupić szatę szkolną.
- Oczywiście. Proszę wejść na stołek, abym mogła zdjąć rozmiary.
- dziewięćdziesiąt trzy, sześćdziesiąt osiem i dziewięćdziesiąt pięć, metr sześćdziesiąt sześć, ramię pięćdziesiąt dwa, noga siedemdziesiąt – wyrecytował nagle Blaise.
- A skąd ty znasz moje rozmiary!?
- To zostanie moją tajemnicą.
- Dziękuję za pomoc panie Zabini. Oszczędził nam pan czas. – Kobieta starała się ukryć rozbawienie, ale jej to w ogóle nie wychodziło. Kiedy wyszła po jakiś dodatek, Ginny niepodziewanie potknęła się o skrawek materiału i na pewno runęłaby jak długa na ziemię, gdyby nie heroiczny wyczyn bruneta, który w porę ją złapał. Oczywiście nie był by Blaisem, nie wykorzystując tej sytuacji.
- A teraz powiesz, że się stęskniłaś, czy nie?
- Puszczaj mnie padalcu.
- A gdzie dziękuję?
- No dobra. Dziękuję, że mnie złapałeś.
- Ależ proszę.
- Kochana już znalazłam – Krzyknęła madame Malkin wychodząc zza kotary z naszywką przedstawiającą herb Gryfindoru. Po jednym machnięciu różdżki szata była już gotowa.– To wszystko. Płacisz…
- Pozwoli pani, że ja zapłacę. – Przerwał jej Blaise.
- Nie, nie pozwoli. – Odpowiedziała wkurzona Ginny.
- Ależ czemu. Przecież to normalne, że chłopak chce zapłacić za swoją dziewczynę.
- Słuchaj Zabini, nie jesteśmy nawet przyjaciółmi, a co dopiero parą.
- Jeszcze nie – Poprawił ją brunet – A po za tym mi nie zbankrutuję jak za kogoś zapłacę.
- Wiem, że masz dużo kasy, ale nie musisz się tym chwalić na każdym kroku i pokazywać mi, że jestem biedna – Brunet poczuł, że Gryfonce robi się przykro.
- Ej to nie tak. Wiesz, że nie to miałem na myśli – próbował się tłumaczyć chłopak – Po za tym..
- To kto w końcu zapłaci? – Przerwała mu krawcowa – Czemu spotkania Gryfonów i Ślizgonów zawsze się tak kończą? Nie możecie się raz w życiu dogadać?
- Właśnie, dlatego ja powinienem zapłacić, a wtedy wszyscy będą szczęśliwi.
- Nie!
-Tak!
- Zapłaćcie, albo was wygonię!
- Dobra! – Krzyknęła Ginny – Płać pacanie.
- Wiedziałem, że w końcu się nie oprzesz – Powiedział Zabini z triumfującym uśmieszkiem. Jednak zanim zdążył zapłacić, wściekła Ginny wypadła ze sklepu i teleportowała się do domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
O rany, nie wiedziałam, że moje opowiadanie kogoś zainteresuje. Szczerze mówiąc to o tych komentarzach dopiero dowiedziałam się ostatnio, bo nie za często tu zaglądałam. Wiecie, egzaminy i w ogóle. Od razu mówię, że nie chodzę do trzeciej klasy. Bardzo chciałam podziękować za te miłe komentarze i uwagi, które na pewno będę brała pod uwagę. Teraz się poważnie wezmę za to, skoro może coś z tego wyjść. Jak zauważyliście robię kilka błędów, więc jakby ktoś był zainteresowany „posadą” mojej bety to proszę o kontakt na skype: katherinapierce66 (haha, wiem, że niezbyt oryginalna nazwa :D) ewentualnie na e-mail: watervortex66@gmail.com.
P.S. Wiecie jak i gdzie można zamówić szablon? Piszcie w komentarzach.
P.S. 2 Jestem nowa i nie znam się bardzo dobrze na tym wszystkim. Powiedziałby mi ktoś jak wyłączyć weryfikację obrazkową? Będę niezwykle wdzięczna :)

niedziela, 31 marca 2013

Prolog

Bitwa zaczęła się na dobre. Harry Potter, Hermiona Granger i Ron Weasley biegli właśnie do Pokoju Życzeń, by odnaleźć diadem Roweny Ravenclaw, gdy nieoczekiwanie pojawiła się Alecto Carrow.
- A gdzie się państwo wybiera? Myślałam, że Gryfoni są odważni, a tu proszę taka niespodzianka. Sam Potter uciek…
- Drętwota! – Krzyknęła Hermiona zanim kobieta zdążyła dokończyć.
- Jak śmiesz atakować czystokriwstą czarownicę szlamo!? Avada Kedavra!
- Expelliarmus! Harry, Ron biegnijcie dalej. Spróbuję ją zatrzymać!
- Ale Hermiono…
- Sectumsempra!
- Protego! Nie Harry, znajdźcie diadem i zniszczcie go! – Jej ton był stanowczy i nieugięty, więc chłopaki chcąc nie chcąc pobiegli dalej.
- Crucio!
- Incancerous!
- Confringo! – Krzyknęła kobieta celując w sufit nad szatynką. Dziewczyna czując co za chwilę nastanie, zamknęła oczy modląc się, by nie bolało. Nagle poczuła, ze ktoś łapie ją w pasie i ciągnie w bok, po czym unieruchamia Alecto. Hermiona nadal w szoku spojrzała na swojego wybawiciela.
- Malfoy!? Co ty tu robisz?
- Stoję. Nie widać?
- Ale dlaczego mnie uratowałeś? Ty jesteś zły.
- Może wcale nie taki zły, Granger?
- Nie, ty jesteś śmierciożercą. Nienawidzisz mnie, więc czemu mnie uratowałeś?
- Nie wiem, ale masz rację, nienawidzę cię.
- Ja ciebie też Malfoy. – Chłopak właśnie się odwracał, by odejść, kiedy niespodziewanie odezwała się cicho Hermiona – Dziękuję.
- Proszę – Odpowiedział chłopak uśmiechając się lekko.
Pierwszy raz dziewczyna zobaczyła jego prawdziwy uśmiech, bez ironii, bez złośliwości. Po prostu szczery i nieśmiały. Szatynka poczuła jak robi się jej cieplej w sercu i ogarnęła ją nowa fala nadziei, że uda im się wygrać bitwę.

 

**********

 
Zwyciężyli, udało się! Wybraniec raz na zawsze pokonał Czarnego Pana. Teraz był czas na leczenie ran zarówno fizycznych jak i psychicznych. Wiele osób straciło kogoś bliskiego. Harry szedł właśnie rozglądając się za przyjaciółmi, gdy nagle zobaczył klan Weasley’ów i Hermionę klęczących przy posłaniu dla rannych. Leżał tam Fred, a wszystko wskazywało na to, że nie przeżył. Nie, nie, nie pomyślał przerażony brunet. Nie dość, że Tonks i Remus to jeszcze Fred? Widział jak Molly płacze, a twarz Georga przybrała obojętny wyraz. Siedział nieruchomo i patrzył niewidzącym wzrokiem w ścianę. Harry wiedział, że jeśli zaraz czegoś nie zrobi, chłopak zamknie się w sobie.
- Hej. Mogę usiąść obok?
- Jak chcesz. – Odpowiedział mu obojętnie rudzielec.
- Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć?
- Masz rację, nie powinienem pytać.
- Wybacz Harry, ale to wszystko jest takie skomplikowane.
- Myślisz, że nie wiem?
- Masz rację Harry, przepraszam.
- A teraz słuchaj. Mnie też nie było łatwo, tym bardziej, że Dursley’owie taktowali mnie jak powietrze. Powoli coraz bardziej zamykałem się w sobie i obwiniałem, ale w porę przyszedł po mnie Dumledor i zabrał mnie do Nory. Uwierz, nadal nie było łatwo, ale dzięki przyjaciołom dałem sobie radę. Miałem czym zaprzątać sobie umysł w szkole, szukałem kłopotów i proszę, nie skończyłem z depresją. Oczywiście rana do końca się nie zagoiła, ale o wiele mniej bolała.
- Dzięki Harry. Pomogłeś.
- Mam nadzieję. – Uśmiechnął się przyjacielsko brunet.
- Harry możemy pogadać? – Spytała się Hermiona podchodząc do nich.
- Oczywiście. – Odpowiedział Brunet i ruszył za dziewczyną. Obejrzał się, by sprawdzić czy w zachowaniu Georga zaszła jakaś zmiana i zaszła. Teraz chłopak tulił zapłakaną Angelinę. Okularnik uśmiechnął się pod nosem. Jednak spoważniał, gdy szatynka się zatrzymała. – To o co chodzi?
- Co widziałeś we wspomnieniach Snape’a?
- Ach. Zapomniałem wam powiedzieć. Snape i Malfoy Junior pracowali jako podwójni agenci. Dumbledor został przeklęty w lecie i wiedział, że umrze pod koniec. Wiedział też, że Malfoy ma za zadanie go zabić, więc powiedział, żeby zrobił to Snape.
- Żartujesz!?
- Nie.
- Więc to dlatego. – Rozmyślała dziewczyna, nie wiedząc, że okularnik wszystko słyszy.
- Hermiono? Co się stało? Co dlatego?
- Nic takiego Harry.
- Mionko…
- No dobra, ale nie mów nikomu. Malfoy mi uratował życie.
- Co!? Żartujesz!?
- Nie. Wiedziałam, że nie może być aż taki zły, wiedziałam!
- Masz rację. Będę musiał osobiście go przeprosić.
Hermiona jeszcze raz przypomniała sobie ten piękny uśmiech blondyna. Dziewczyna pomyślała, że to pewnie pierwszy i ostatni raz kiedy go takiego widziała. Nawet nie wiedziała jak bardzo się myli.

Wstęp

Na początku chciałabym powiedziec, że niektóre informacje nie zgadzają się z opowieścią J. K. Rowling, żeby nie było nieporozumień. Chciałabym również prosić o komentowanie bloga, nawet jesli miałaby być to krytyka. Wszystko co nie jest związane z komentowaniem, proszę wżucac do zakładki "spamownik".
Na koniec chciałabym dodać, że zaistniała bardzo nieprzyjemna sutuacja. A mianowicie plagiat pierwszego rozdziału Dramione-dwa światy Venetii Noks (http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/2013_03_01_archive.html) Dziewczyna podaje się za Gabrysię, a na jej blogu nawet zwykły wstęp jest plagiatem notki Venetii (http://jak-slizgoni-z-gryffonami.blogspot.com/2013/03/rozdzia-1.html). Prosiałabym o unikanie bloga, ponieważ jest to zwykła kradziesz cudzej ciężkiej pracy.
Z poważeniem Katherina

czwartek, 28 marca 2013

Witam!

Cześć! To jest mój pierwszy blog, więc chciałabym prosić o wyrozumiałość. Stworzyłam tego bloga głównie po to, by poprawić błędy z interpunkcją i powtórzeniami, a także opisać historię Dracona i Hermiony. Według mnie ta para pasuje do siebie idealnie. Opowiem o ich życiu w ostatniej klasie, a także po zakończeniu edukacji. Jeszcze nie wiem czy podzielę opowiadanie na dwie części. To wszystko z mojej strony. Zapraszam do czytania i komentowania.

Statystyka

Obserwatorzy